Osiedle Kosmonautów było dość specyficzne. I najstarsze w
mieście. Z początku dzielnica krawców, dziś już niewiele miała z nimi
wspólnego: w końcu ciężko znaleźć jakiś związek między nitką a kreską heroiny. Każdy
szanujący się mieszkaniec miasta wiedział, że nie warto się tam pokazywać
wieczorem. Tym bardziej, jeśli wyglądało się na takiego, który ma w kieszeni
nieco więcej niż dziesięć złotych.
- Co my tu w ogóle robimy… - mruknęła Kaśka pod nosem,
wchodząc z Dominiką do jednego z wieżowców. W zasadzie wszystkie wyglądały tam
tak samo, różniły się tylko kolorem elewacji. Ten akurat od frontu był
jasnozielony. Z boku – szara płyta. Pomalowana sprejem, jak wszystko w tej
części miasta.
Obróciła się i rzuciła jeszcze raz okiem na znajdujące się
naprzeciwko szkołę i kościół. Z daleka widziała tylko słabe światło lamp nad
boiskiem. Dziwne, pomyślała, czując niemiły dreszcz.
Blok miał tylko jedną, dużą klatkę schodową. W środku Kaśka
zauważyła z obrzydzeniem, że schody cuchną mieszkanką moczu i dymu papierosowego.
Zatkała nos i podeszła do jednej z wind. Drzwi tej drugiej były tak uszkodzone,
że Kaśka nawet nie ryzykowałaby wejścia do niej.
- Dominika, nie powinnyśmy iść na tę imprezę – zaczęła,
wyciągając komórkę z kieszeni. Chciała napisać do Kacpra.
- Słuchaj – powiedziała jednak jej koleżanka twardo. Kaśka
aż się wzdrygnęła. – Kacper prosił mnie, żebym dopilnowała, żebyś stąd nie
uciekła. Zdaje się, że ma ci coś ważnego do powiedzenia – jej wyraz twarzy
nagle się zmienił. Zagościł na niej uśmiech. Kaśka zdziwiła się, gdy Dominika
lekko ją szturchnęła. – Chyba już się domyślasz, co? – zaśmiała się.
Jakoś to wszystko przeżyję, pomyślała jednak Kaśka, słysząc
to. Czyżby Kacper naprawdę zdecydował się zrobić krok do przodu? Może
rzeczywiście warto pokazać się na tej imprezie chociaż na chwilę?
Winda stuknęła głośno, dając znak, że zjechała już na dół.
Dominika otworzyła drzwi i weszła do środka. Wcisnęła numerek osiem i dźwig
ruszył, zabierając je na imprezę, która całkowicie zmieniła ich życie.
Było pięć minut przed pierwszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz